Ojciec Paweł Kozacki, przeor krakowskiego klasztoru dominikanów stwierdza, w głośnej sprawie abp. Juliusza Paetza, że '(...) pewne jest, że jakiś komentarz jest niezbędny'. Ze strony Kościoła naturalnie. Początek afery sięga 2002 roku kiedy to abp. Paetz został oskarżony o molestowanie kleryków i zmuszony przez Jana Pawła II do ustąpienia ze stanowiska metropolity poznańskiego. Tak. Zmuszony. Po ujawnieniu całej sprawy nie czuł się winnym, a tym bardziej nie miał w swoim arcybiskupim mniemaniu, nawet podejrzenia, że wypadałoby ustąpić. Przynajmniej na czas trwania sprawy i ewentualnego oddalenia zarzutów. Ale może dlatego, że oddalenia zarzutów by nie było, o czym mówiło się w kręgach kościelnych od dawna. Ale to nie istotne. Zmuszony więc został do ustąpienia i sprawa jakby przycichła. Okazuje się, że wystarczy osiem lat pokuty, by Watykan cofnął swoją decyzję i przywrócił abp. Paetzowi możliwość wyświęcania kapłanów, konsekrowania kościołów i przewodniczenia uroczystym mszom. Bo to przecież oczywiste, że z Kościoła nie został wykluczony. Miał się usunąć w cień. Zrezygnować z funkcji metropolity i przestać błyszczeć podczas kościelnych uroczystości. Bo jedynie dotykał kleryków i ich całował podczas spotkań wymuszonych przez samego arcybiskupa.
Okazuje się, że z decyzją Watykanu nie zgadza się obecny (z tego co podaje prasa, już nie, bo właśnie złożył rezygnację) metropolita poznański abp. Stanisław Gądecki. Bo to Watykan podejmuje decyzje. To on wyklucza, mówi kto ma usunąć się w cień i on przywraca do łask i pieniędzy.
I jakże zabawnie w tym kontekście brzmią słowa kard. Ratzingera na kilka tygodni przed mianowaniem na papieża 'Panie, (...) także na Twoich łanach widzimy więcej kąkolu niż zboża. Przeraża nas brud szaty i oblicza Twego Kościoła. Ale to my sami go zbrukaliśmy!'. A tym bardziej słowo 'przepraszam' za deprawacje w szeregach duchowieństwa, wypowiedziane już z ust papieża Benedykta XVI.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz