środa, 6 października 2010

Nowa era dziennikarstwa

Posiadanie szarych komórek może boleć. Niektórym zapewne doskwiera ich nadmiar, bo trudno nie odczuwać nadmiaru, gdy czyta się najnowsze informacje, którymi karmią nas internetowe portale.
Czego media zdają się najbardziej nie znosić w krucjacie przeciwko dopalaczom? Może zacytuję "Ma raptem 23 lata, ale ostatnio bardzo zmężniał. Jeździ czarnym Porsche Turbo (drugie, jeszcze większe Porsche stoi w garażu). Nie kryje się ze swoim bogactwem – poza apartamentami w Polsce, dochrapał się także lokum na Lazurowym Wybrzeżu".
Dobrze, że zmężniał, bo przecież tylko król dopalaczy jako niespełna dwudziestopięciolatek jest w Polsce milionerem. Polaków nie boli to jakie substancje sprzedawał, wykorzystując stworzone przez specjalistów polskich prawo, tylko że nie wstydzi się powiedzieć jaki ma zysk w skali roku, za ile ma zegarek i gdzie ma apartament. A już kolejne artykuły, w których podkreślone są marki samochodów, wskazują jedynie na sfrustrowanych autorów, podejrzewam płci męskiej, którzy takie auta oglądają w gazecie Auto Świat.
Z drugiej strony mamy zalew informacji o kolejnych ofiarach trujących substancji sprzedawanych pod szyldem produktu kolekcjonerskiego. Media nie oszczędzają nikogo, ale w całym spisku przeciwko dopalaczom zdały się zapomnieć o zdrowym rozsądku.
I nie wiem czy tylko ja, w ostatnim czasie mam poczucie, że nie chodzi już nawet o namiastkę rzeczowych informacji, tylko o kolejny temat, który zapełni jedynkę i zagwarantuje określoną ilość tysięcy userów.
Wiadomości podawane są w sposób stronniczy. Ja rozumiem, że określone dzienniki, tygodniki opinii czy programy radiowe mają nagłośnić sprawę, tylko skoro dziennikarze są czwartą władzą, czemu w tak bezczelny sposób głaszczą po głowie trzy pozostałe pełniąc jedynie rolę sługusów tychże?
Żaden z portali nie podał wczoraj do wiadomości słów karnisty z UW prof. Piotra Kruszyńskiego o tym, że "rządowy projekt nowelizacji o przeciwdziałaniu narkomanii został oparty jedynie na domniemaniach i przypuszczeniach dotyczących szkodliwości dopalaczy i, że nie ma choćby fragmentarycznych badań na ten temat" (PAP). Jak dotąd nie usłyszałam słów oburzenia żadnego z dziennikarzy na temat wspomnianego projektu, który jest klasycznym bublem prawnym.
W tekstach dotyczących dopalaczy nie podkreśla się faktu, że właściciel sieci prawdopodobnie skieruje sprawę do sądu o odszkodowanie za poniesione straty i że istnieje znaczne prawdopodobieństwo ich wygrania. I że odszkodowanie te zapłacą wszyscy podatnicy. Dziennikarze wolą skupić się na tym, że dorabia się na "debilach" [jak sam określa swoich klientów] oraz jakimi samochodami jeździ. Nikt już nie pamięta, że zysk jaki ma wypracowany jest zgodnie z prawem stworzonym w kraju. To, że sprytnie je wykorzystuje? Działa dokładnie tak samo jak większość przedsiębiorców, którzy nie mają może 23 lat, a rozległe kontakty w sferze polityki, które zapewniają im odpowiednie informacje jak dany zapis w konkretnej ustawie obejść.
I nie zamierzam oceniać szkodliwość czy jej braku w przypadku dopalaczy. Nie jest to moim zamiarem. Jedyne co drażni mnie niebywale to populizm w jaki bawią się dziennikarze i, że im częściej czytam informacje w internecie, na portalach ogólnopolskich, tym mniej mam złudzeń, komu przysługę dane redakcje wyświadczają. I razi mnie, że po Smoleńsku i krzyżach dziennikarze musieli znaleźć kolejny temat, który bez jakiegokolwiek opamiętania czy jakiejkolwiek refleksji będą eksploatować, tylko po to, by patrząc na konsekwencje owej eksploatacji bić się w pierś i palić ze wstydu.
Czy to już nowe dziennikarstwo?